Tak, jak już zauważyliście jestem AŻ tak " kreatywna ", że każdy kolejny tytuł wiąże się z jesienią. Cóż... na razie średnio mi idzie wymyślanie tytułów.
Dzisiaj dosyć smutny temat. Miałam przez chwilę chęć sprowadzenia tego bloga do motywacyjnego w całości, ale... to nie było celem stworzenia tego bloga. Prawda jest taka, że wcale nie jestem wesołą, kochającą wszystkich i empatyczną dziewuszką, choć...też nie do końca. Cały czas ktoś mnie blokuje.
Teraz większość emocji ze mnie upłynęła, jak zawsze, ale szrama na sercu zostaje na zawsze i niszczy mi życie. Począwszy od niezrozumienia w klasie i otoczeniu, przez słabe stopnie, a kończąc na braku chęci do życia. Dlaczego? Nie wiem czy wiecie, ale zazwyczaj osoby cierpliwe, spokojne i dobre nie dostają czegoś takiego jak wdzięczność czy szacunek. Takie osoby najłatwiej kopać po dupie " bo się nie obrazi ", " bo przebaczy ", " bo zapomni ". A jak jeszcze znany jesteś z tego, że jesteś pseudo-silny to już w ogóle zaczyna się jazda po bandzie " poradzi sobie ", " nie przejmie się " i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Niestety tak właśnie było, jest i już zawsze będzie i nic na to nie poradzę.
Bardzo chciałabym mieć mnóstwo przyjaciół, kolegować i rozmawiać ze wszystkimi, ze wszystkimi się śmiać i płakać, " wcisnąć się do serduszka każdego człowieka ", jak to powiedział pewien ksiądz, lecz zaraz po tym zaśmiał mi się w twarz stwierdzając, że to niemożliwe. Skromnie mówiąc. Ale cóż... depresji nigdy nikt nie widzi, a jak widzi to wolałby jej nie widzieć. Nic na to nie poradzę, że moją terapią jest samo życie, a terapeutą sama ja. Nic nie poradzę, że lekiem jest patrzenie w sufit lub mordercze treningi, a złym skutkiem słabe stopnie i chęć porzucenia wszelakich ambicji na rzecz życia w absolutnym spokoju, z dala od ludzi, wśród natury, która obecnie znajduje się w tak samo złej sytuacji jak ja.
Być może źle dałam się ludziom poznać, ale... słabnę. Każda kolejna wyciągnięta przeze mnie ręka na zgodę jest jak ujma na honorze i ukłon w stronę zdrajcy. Każdy szept słowem ubliżenia. Każde spojrzenie zarzutem. Każda podwyższona nuta pretensją. Każdy chichot kpiną. Każda rozmowa chęcią pociągnięcia za język. Każde uniknięcie spotkania ucieczką przed potworem. Przede mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz